Mój małżonek robił już trzy podejścia do lekarza po insulinę. Jak zwykle pod koniec roku piętrzą się problemy z dostaniem się do diabetologa. W związku z tym że w zeszłym tygodniu musiał zrezygnować z kolejki bo szedł do pracy ,mówi mi żebym wyjęła mu kartotekę a on po prosto po pracy pójdzie do lekarza.No to wybrałam się do ośrodka półtorej godziny przed rozpoczęciem pracy lekarza,przede mną była tylko jedna pani to cierpliwie czekam. Do czasu po godzinie zaczynam się wkurzać i w końcu udało się mi dowiedzieć, że dziś pielęgniarka będzie po trzynastej bo pani doktor też się spóźni.Tylko czemu do diaska nikt o tym nie informuje pacjentów? No cóż i tak musiałam poczekać. W końcu przyszła pielęgniarka i zaczęła rejestrację.Weszłam do gabinetu mówię, że chcę wyjąć kartotekę męża , a ona mi na to że nie wyjmie bo pani doktor przyjmuje już tylko jako lekarz rodzinny bo się limity na diabetologię skończyły. W końcu udało mi się jej przypomnieć, że wzeszłym tygodniu mąż był za rejestrowany tylko musiał zrezygnować bo szedł do pracy, dostała olśnienia że tak było ale to pani doktor musi podjąć decyzję czy go przyjmie, a mnie przecież o to chodziło. Swoją drogą jak zobaczyłam ilość wyjętych kartotek to myślałam, że w kolejce posiedzi do wieczora. Jakie było moje zdziwienie kiedy zdzwoniłam do niego i okazało się że jest już po badaniu zajęło mu to piętnaście minut. A ja zmarnowałam ponad dwie godziny i zaliczyłam skok ciśnienia z nerwów i ochotę na jakiekolwiek badania kontrolne. Właśnie zadzwonili czy zechciałabym skorzystać z bezpłatnego badania na osteoporozę ale nie powiedzieli ile czasu miałbym poświęcić, doszłam do wniosku może następnym razem