Powered By Blogger

środa, 26 października 2011

....

Już od dłuższego czasu mieliśmy spokój z problemem podmoczonych ubrań i wydawało mi się, że tak już zostanie. A dziś niestety po przyjeździe Patryka z wyprawy do teatru problem wrócił. Zmieniło się tylko jego nastawienie do sprawy ,wcześniej udawał, że nic się nie stało, a dziś od razu mówi, że musimy jechać szybko do domu bo jest problem. Domyśliłam się o co chodzi, ale najpierw chciałam  podjechać do sklepu żeby dwa razy nie jeździć. Na to moje dziecko wspaniałomyślnie, że on poczeka w samochodzie aż ja zrobię zakupy. To też świadczy o tym, że zdaje sobie sprawę, że coś jest nie tak jak powinno bo kiedyś nie przeszkodziłoby mu to żeby chcieć iść ze mną. Przypuszczam, że gdybym pojechała z nimi to udałoby mi się przypomnieć mu w odpowiedniej chwili o tym żeby skorzystał z toalety, ale on kiedy go zapytać czy idzie się załatwić to zawsze odpowiada,że teraz mu się nie chce. Tylko dzisiaj było niemożliwe jechać z nimi bo wyjeżdżali kiedy byłam w pracy, a opiekunowie nie pytają kilka razy bo nigdzie by nie pojechali.  Niestety w takich chwilach ogarnia mnie złość, że nad tak prozaiczną sprawą jak popuszczanie w czasie dłuższej jazdy samochodem nie można zapanować.

wtorek, 25 października 2011

Konie

W październiku dzieciaki w ramach zajęć szkolnych chodzą do stadniny i uczą się jeździć na koniach. Zajęcia mają dwa razy w tygodniu i pod koniec listopada rodzice mają zobaczyć jak sobie dzieciaki radzą. Na początku Patryk nawet nie chciał rozmawiać na ten temat i myślałam,że przy jego uporze najbardziej zdecydowany trener nic nie osiągnie. Ale wczoraj po szkole niespodzianka moje dziecko z radością zaczęło opowiadać, że było fajnie i że prawie umie jeździć i że koniki lubią marchewkę to musi im zabrać i dać na zajęciach to będą go bardziej lubić. Wieczorem przygotował w kuchni marchew  do szkoły, a rano jak zwykle przekomarzanie się i w biegu jedzenie śniadania, ja o tej marchewce całkiem zapomniałam.  Patryk stał już na dworze z zapiętym psem na smyczy kiedy  przypomniał sobie o marchewce dla koni,szybko wpadł do kuchni spakował marchew. Za to po drodze przypomniał sobie o złotówce na picie o którą zawsze rano się upomina. Niestety kiedy idziemy na przystanek oprócz psa kluczy i telefonu nic ze sobą nie zabieram i moje dziecko o tym wie, ale zawsze kiedy nie miał tej nieszczęsnej złotówki bardzo się złościł, a dziś powiedział tylko że dobrze że marchewki dla konia  nie zapomniał.

sobota, 22 października 2011

Wspomnienia








Jak sobie popatrzymy teraz w te zimne chmurne dni na takie zdjęcia to się od razu cieplej robi.A Pamukkale to chyba najpiękniejszy widok dla oczu jaki do tej pory widzieliśmy. Warto było jechać autokarem sześć godzin w jedną stronę żeby zobaczyć taki cud natury.

czwartek, 20 października 2011

I powrót

No to pierwszą podróż samolotem Patryk ma już za sobą. I wcale nie było tak strasznie jak się obawiałam. Już na lotnisku spotkaliśmy kilka osób z którymi byliśmy już kiedyś na różnych wyjazdówkach i w związku z tym moje dziecko każdego musiało czule powitać a co za tym idzie każdy utwierdzał Patryka w przekonaniu, że podróż samolotem będzie naprawdę super.Po dość długiej odprawie wsiedliśmy do samolotu i okazało się, że leci z nami polska obsługa co w przypadku mojego Patryka było bardzo na plusie bo on zawsze musi wszystko wiedzieć, a tak nie musiałam mu niczego tłumaczyć bo wszystko rozumiał. I tylko podczas startu miał nietęgą minę ale szybko mu przeszło i cały lot odbył się bez komplikacji. A kiedy byliśmy już w Antayli i Patryk poczuł lato dookoła to już była pełnia szczęścia i niestety tydzień zleciał tak szybko, że aż żal było wracać. Zatem mój Patryk może wojażować wszystkimi środkami komunikacji a jedynie ja musiałam odchorować szybkie zmiany temperatur na szczęście dochodzę do siebie i jak znajdę chwilę to spróbuję wstawić jakieś ciepłe widoki  z wojaży.

piątek, 7 października 2011

Czas szybko płynie

Kiedy na początku roku zapisywałam się na wyjazd do Turcji nie przypuszczałam, że tak szybko upłynie czas i już się trzeba pakować.Zabawne jest, że Patryk od początku wiedział że polecimy samolotem ale kiedy termin wylotu się zbliżył to stwierdził, że on nie poleci bo się boi latania. Na razie nie biorę tego zbyt poważnie bo on często co innego mówi, a potem zachowuje się zupełnie inaczej. Ale jak sobie przypominam to w zeszłym roku na prom wchodziliśmy na końcu bo bał się, że przez wejście może się woda nalać. Czasem te jego obawy są zabawne szczególnie kiedy  wszyscy próbują go przekonać, że wszystko będzie dobrze a potem on wspaniałomyślnie zgadza się zrobić co trzeba i jak bohater po podróży wysiada zadowolony. Tylko nie wiem czy jak zacznie panikować na lotnisku to inni podróżni zrozumieją, że on tak ma i nie będą wydziwiać, że po co go zabieram. A niestety z taką postawą dość często się spotykamy, a powiedzenie "po co takiego dzieciaka brać ze sobą" nadal słyszy się za często.

czwartek, 6 października 2011

Badania

Dzisiaj przed szkołą pojechaliśmy zrobić badania kontrolne. Po przebudzeniu Patryk nie miał ochoty na żadne badanie bo bez śniadania on nigdzie nie pójdzie. Jak to dzieciak potrafi nabrać nawyków, które potem utrudniają życie. Na szczęście dał się przekonać, że im szybciej załatwimy pobranie to szybciej dostanie coś do zjedzenia. Wszystko było dobrze dopóki nie zobaczył, że ludzie z pobrania wychodzą z wacikami w zgiętych rękach i zaczęło się odpytywanie czy jemu czasem krwi nie chcą pobrać. Najwidoczniej nawet po kilku latach przykro wspomina serie badań wykonywanych na klinice.W końcu doszedł do wniosku, że wejdzie na badanie ale beze mnie. Dla spokoju zgodziłam się z nim tym bardziej, że pacjenci na korytarzu podtrzymywali go w przekonaniu, że jest już duży to sobie poradzi. Ale kiedy zawołali na pobranie to Patryk złapał mnie za rękę i jak zwykle było chodź ze mną. Na szczęście trafiliśmy na sprytną pielęgniarkę i mimo to, że jak zwykle był problem ze znalezieniem żyły do pobrania to wystarczyło jedne ukłucie, a po wszystkim kiedy Patryk usłyszał pochwałę ,że jest bardzo dzielny to z dumą wyszedł na korytarz i oznajmił, że nic nie bolało. Potem jeszcze mieliśmy do zrobienia EKG i jak zobaczyłam ten antyczny sprzęt to wcale mnie nie dziwiło, że jakieś maziaje wychodziły w wydruku. Na szczęście jet inny aparat w zabiegowym u kardiologa gdzie zostaliśmy wysłani. Przechodząc koło kilku gabinetów zwróciłam uwagę, że zostały powymieniane klamki na takie które otworzyć można tylko od środka pomieszczenia lub kluczem. Ponieważ przed gabinetem nikogo nie było zapukałam i czekam. Po kilku minutach na korytarzu zrobiła się kolejka a pukanie nic nie dało. W końcu kiedy drzwi się otwarły przeprowadzono badanie które trwało może dwie minuty. Jakoś nie mogę oprzeć się wrażeniu, że te klamki wymieniono tylko po to żeby pacjentom pokazać gdzie ich miejsce tzn cierpliwie bez przeszkadzania na korytarzu

niedziela, 2 października 2011

Po sezonie

Od rana nie zanosiło się na to żeby miało się rozpogodzić,ale koło południa wyszło słonko i byłoby szkoda nie wykorzystać takiej aury. mówię Patrykowi, że jak zje obiad to wybierzemy się na rowery. Nie był zbyt zachwycony bo znalazł jakąś nową strzelankę i on "musi" zagrać a ja mu każę gasić komputer. No to jak zwykle musiałam go przekupić i obiecać, że pojedziemy na lody i że to ostatni raz przed zimą bo już napewno nie będzie tak ładnej pogody.A po przyjeździe stwierdził, że on odstawia rower na zimę do starego domu i to koniec jeżdżenia.Niestety chyba ma rację bo ileż czasu może być tak pięknie przecież u nas na jesień z reguły to plucha i zimno a nie tak jak dziś.Czyli koniec sezonu rowerowego niestety....