Powered By Blogger

środa, 2 listopada 2011

Znicze

Tak się jakoś składa, że od kilku lat w dzień Wszystkich Świętych mam dniówkę. Jeszcze w zeszłym roku Patryk szedł zapalić znicze razem z tatą  w dzień, a w tym roku stwierdziliśmy, że jest już na tyle duży że możemy jechać na cmentarz wieczorem jak wrócę z pracy.Pamiętam z przed kilkunastu lat jakie wrażenie wywierała na mnie łuna unosząca się wieczorem nad cmentarzem i ten zapach palących się woskowych zniczy,miałam nadzieję, że równierz Patryka urzeknie ten widok. Tak jak zamierzałam zabraliśmy znicze i pojechaliśmy. Faktem jest, że mimo późnej pory na cmentarzu od zapalonych zniczy było bardzo jasno i bez problemów znaleźliśmy nagrobki na których żadko bywamy, wszędzie paliły się przeróżne znicze niektóre przypominają kształtem flakony co nie umknęło uwadze Patryka, a te dziwaczne elektryczne światełka mnie też nie przypadły do gustu. No cóż pokazałam mu cmentarz wieczorem, ale niestety tego zapachu i uroku łuny nad cmentarzem nie doświadczył niestety wygląda na to, że to tylko wspomnienia dla trochę starszego pokolenia, a szkoda...

3 komentarze:

  1. Tez nie ujrzałam łuny, a kiedyś to było na porządku dziennym;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedys było to niesamowite wrażenie, dzis po części tez jest. Ale rzadko. Wieczorem nie byłam na cmetarzu, ze względu na dzieci. Ale jak synek podrosnie wybierzemy się w któreś święto późnym wieczorem.

    OdpowiedzUsuń
  3. A u nas była łuna - nie tak duża jak zwykle, bo teraz są inne lampki z przykrywadełkami, ale klimat był odpowiedni - jak za czasów dzieciństwo "obwarzankowy". Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń