Powered By Blogger

środa, 3 sierpnia 2011

Galeria handlowa

Miałam do załatwienia sprawę w Krakowie to pomyślałam,że zabiorę ze sobą mojego synka i jak już wszystko pozałatwiam to trochę pospacerujemy i jak zwykle wpadniemy do MacDonalda.Sprawy poszły w miarę szybko i jako ,że byliśmy w okolicy to poszliśmy pooglądać stare nagrobki na Cmentarzu Rakowickim.Moje dziecko i mnie także zdziwiło,że tak dużo pięknych nagrobków jest zniszczonych i na wielu z nich były poukładane symbole jeszcze wielkanocne,a prawie wcale nie było widać zapalonych zniczy.Zupełnie jakby nikt tego miejsca nie odwiedzał.A naprawdę jest to piękna nekropolia tylko zaniedbana.Później jeszcze spacer po zabytkowych uliczkach i wyczekiwane pójscie do galerii handlowej.Jak już mój dzieciak zaspokoił swój apetyt to poszliśmy pochodzić po sklepach.Niestety mój syn jak prawie każdy facet szybko się znudził i do następnego sklepu nie chciał wejść powiedział,że posiedzi na ławce.Jakie było moje zaskoczenie kiedy wyszłam ze sklepu a po dzieciaku ani śladu,posprawdzałam okoliczne sklepy ,ale nigdzie go nie widać zresztą w takim tłumie ludzi naprawdę trudno kogoś znaleźć.Widząc ochraniarza pytam czy nie widział mojego dzieciaka i jak stwierdził,że nie to poradził mi żeby udać się do informacji bo tam mogą pomóc.Pierwsze pytanie jakie zadała mi miła pani w informacji to ile dziecko ma lat? Jak odpowiedziałam,że szesnaście to się tak dziwnie na mnie spojrzała,że szybko musiałam dodać że jest niepełnosprawny,następne pytanie czy zareaguje na wywołanie przez megafony.Co prawda nie wiedziałam jak zareaguje mój syn ale to była jedyna możliwość.Po komunikacie zdenerwowana rozglądam się czy nie nadchodzi i na szczęście zobaczyłam go jak kierował się tam gdzie kazała pani przez głośniki.A na pytanie dlaczego poszedł z ławki przed sklepem  odpowiedział mi,że on tylko poszedł do EMPIKU.A co ja się strachu najadłam to moje.

3 komentarze:

  1. Uf... aż mi się gorąco zrobiło, jak to czytałam. Też kiedyś przeżyłam to co Ty. Moja Kasia w sezonie zginęła na promenadzie w Ustce. Ale na szczęście, nasze dzieci mimo niepełnosprawności są mądrzejsze niż nam się wydaje.

    OdpowiedzUsuń
  2. nieważne ile ma lat. To zawsze nasze dziecko.Mój ma 17, a i tak zachowuję się czasem jak matka-kwoka. Dobrze, że się szczęśliwie skończył.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj!Całe szczęście,że wszystko dobrze się skończyło.Swoją drogą synuś chyba chciał pokazać mamie,że jest samodzielny...Może troszkę nie wyszło,ale odwagi to z pewnością trzeba chłopakowi pogratulować:))Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń